:: Menu ::
:: Sponsorzy ::
:: Partnerzy ::









9a

Dynamik


Varapo

Biała Materia

Fly Sky

Crazy Kart

Park Linowy Kielce

:: Pogoda ::
Prognoza ICM UM
Prognoza ICM COAMPS



:: Artykuły ::
Żwirowy Raj czyli Pionowe Plaże i Poziomy Firn...

...a wszystko dzięki Marcinowi Flowerowi Poznańskiemu i jego abstrakcyjnym wygibasom na kredowych klifach w Wielkiej Brytanii, zwieńczonymi poprowadzeniem nowej drogi, o bliskiej sercu nazwie Brygada Kryzys (zainteresowanych odsyłam do Brytana i działu niusów) - przypomniałem sobie, że przecież pod Kielcami istnieje świetny ogródek "skalny" gdzie można trenować wspinanie lodowe...bez grama lodu, gdzie już parę lat wstecz wbiłem z ciekawości dziaby - niestety warunki nie były wtedy idealne, ściany się osypywały, byłem bez raków...no generalnie deczko się zniechęciłem...

Miejscem tym jest nieczynna żwirownia leżąca tuż przy drodze do Sobkowa - uroczej miejscowości położonej na Nidą, a znanej ze świetnie zachowanej fortalicji, dobrej restauracji i stadniny koni.

Potrzebny był jeszcze idealny dzień...i trafił się - sobota 25 lutego - po kilku dniach mrozu (a wcześniej odwilży) trafiła się lampa, czyste niebo, delikatny mróz - kto tego dnia nie ruszył dupska w plener - obojętnie czy na narty, czy na wspin, czy choć na Sienkiewkę o 13stej (o czym póĽniej) - popełnił grzech ciężki!

Było jeszcze parę drobnych powodów dla których akurat wybrałem się na suchonarzędziowanie na klify, a nie np. na mixt na Wietrzni - ot po pierwsze: shunt Leszka, trzymany już pół roku (dzięki Leszku), znakomicie zastępujący asekuranta, po drugie: zima się kończy więc jeśli nie teraz to kiedy? Po za tym lat świetlne nie wspinałem się w lodzie - tylko ten mixt i mixt;-) A po trzecie: Rodzina też nie chciała zmarnować dnia i kategorycznie domagała się udziału w wyjeĽdzie...zatem cel został przesądzony i powiem że warto było;-).

Raz - miejsce bardzo ładne i abstrakcyjne - wyrobisko nie jest wklęsłe, tylko z poziomego, rozległego pola pokrytego śniegiem wyrastają żółte pionowe zerwy piasku. Dwa - nigdzie nie trzeba chodzić - położone to wszystko jest 50m od asfaltu - a w mojej rodzinnej sytuacji ma to niebagatelne znaczenie. Trzy - nagroda za wyjście na wierzchowinę są piękne widoki na dolinę Nidy. I po cztery wreszcie - pomimo pewnego ładunku perwersyjności - wspinanie jest naprawdę przednie. Wspinamy się tak jak w lodzie tyle że...w zmarzniętym piasku/żwirze. A żeby było śmieszniej w tym samym czasie gdy napierałem, moja Córa robiła sobie babki ze śniegu i lodu...no kompletne odwrócenie pojęć;-)
Świętokrzyski Klub Alpinistyczny
W drodze pod "El KapuÅ›"


Świętokrzyski Klub Alpinistyczny
Nina napiera w zmrożonym śniegu - a tata bawi się w piasku;-)



Miejscówka to płaskowyż porośnięty sosną i krzewami ( w tym "ulubioną" przez wspinaczy kieleckich Dziką Różą, oczywiście w tej najwredniejszej postaci) opadający ściankami o wysokości 10-12 metrów, o różnej wystawie i różnym nachyleniu - od połogości, poprzez pion do delikatnego przewieszenia - a wszystko kończy się trawiastym nawisem wierzchowiny. Z formacji jak to w lodzie występują głównie "płyty", wypukłości, bambułki i delikatne depresyjki. Z rzeczy w lodzie niespotykanych mamy tu filarki i kanty...rys i zacięć oczywiście brak.
Obok mamy kikumetrowe bulderki o północnej wystawie - idealne na rozgrzewczkę.

Świętokrzyski Klub Alpinistyczny
Jeden z bulderków - jakieś 5-6m - idealny na rozgrzeweczkę...


Świętokrzyski Klub Alpinistyczny
...wystawa jak najbardziej korzystna, wysokość (a w zasadzie jej brak) pozwala się rozczmychać.


"Skała" - jaka jest każdy na fotach widzi- to zamarznięta mieszanina piasku o różnorakiej "gramaturze" (przeważa gruby żwir) z solidną domieszka znanych z nagrobkowego zastosowania kamyków - kamyki te przypominają nam że to jednak nie lód - uderzenie kolanem przy wyjeżdżającej nodze nie jest przyjemne. Jakość "skały" zależy wprost proporcjonalnie od warunków, w sobotę były idealne, oczywiście na zacienionych połaciach. Najlepiej wybrać się tam po dwóch, trzech dniach mrozu poprzedzonych odwilżą. Inną opcją jest wypad nocny - możemy wtedy przystawić się do południowych wystaw - myślę że przy czystym, rozgwieżdżonym niebie, księżycu nawet niekoniecznie w pełni obejdziemy się bez czołówki - ten typ wspinania nie wymaga szukania ani chwytów ani stopni. Całość sprawia wrażenie bardzo litego w skali makro - raczej nie grozi nam urwanie się z połowa ściany - rzecz jasna w trakcie wspinania trochę kruszy się sypie (za kołnież też;-)) - polecam obowiązkowo okulary, a także pozostawienie wyjściowych goretexów w domu - a asekurant niech się odsunie. Po kilkudziesięciu zabiciach czekanów zaczynamy czuć o co chodzi, i czytamy kolor i fakturę i wybieramy lepsze miejsca pod uderzenia.

Świętokrzyski Klub Alpinistyczny
Lajtowa depresyjka - jakieś "Ż3"...


Świętokrzyski Klub Alpinistyczny
...dziaby siadają aż miło, stopnie też nienajgorsze - generalnie luz, można zajarać;-)


Ruchy - co tu kryć, nie nadrobimy ani techniką, ani rozciągnięciem, ani rozkminą - czysta para jast potrzebna i basta...jak to w lodzie. Dziaby siadają pewnie, choć nie zawsze za pierwszym uderzeniem - czasem trzeba raz czy dwa poprawić...ale jak już siądzie, to trzyma pancernie - choć należy wziąć poprawkę na specyficzną wagę piszącego te słowa. Gorzej ze stopniami - w połogim wszystko w porządku w pionowym i przewieszonym trochę gorzej - kilka razy mi noga wyjechała, choć może wyszedłem z wprawy i ruszam za bardzo nogami po wbiciu raka. Pętle przy dziabkach mogą się przydać - nie będziemy tu raczej zmieniać rąk. Polecam wychodzenie na wierzchowinę ja mając szanta i linę przywiązaną na sztywno nie miałem problemu wyjściem nad stan....owe wyjścia z pionu na płaskie są wytężające i śmieszne.

Asekuracja - najsłabszy punkt programu - nie ma możliwości osadzenia czegokolwiek - rury nie wchodzą w grę (Flower w kredzie wkręcał), igieł też raczej nie zabijemy - zatem zostają żywczyki i wędka. Zresztą napinanie się tu na jakieś prowadzenia to zbyteczna fanfaronada - sztuka dla sztuki taka że Witkacy byłby dumny;-). Żywcowałem kilka łatwych linii nie dla przeżyć i nakarmienia ego tylko dla wygody i zaoszczędzenia czasu. Wędeczkę rzucamy z kilku sosenek na wierzchowinie - przydatne długie pętle lub czasem druga lina.

Świętokrzyski Klub Alpinistyczny
Jedna z ciekawszych połaci - pionowy start i lekko wywieszona końcówczka - ze "Ż4/5" będzie;-), to po lewej...a na dole widzimy przewieszony start do prawej strony - to akurat jest dość mocne.


Świętokrzyski Klub Alpinistyczny
Zbliżenie na ostatnie metry - z tyłu widzimy kocioł z połogimi ścianami.


Świętokrzyski Klub Alpinistyczny
I jeszcze bliżej...bo narcyzmu nigdy dosyć;-)


Generalnie wycieczka godna polecenia...i ładnie, i perwersyjnie, i ponapinać się można - pamiętajmy, że ruch jest tu najważniejszy, a nie kolejna droga do kajetu. Po za tym ciekwae doświadczenie i dobre skatowanie buły.

A na Deser - Rio de Kielce. Cóż taki piękny i dziwny dzień jak ta ostatkowa Sobota zdarza się raz...a przynajmniej raz w roku. Nie dość że wspinanie deczko "aberracyjne" to i w sercu Kielc, na Sienkiewce zafundowano nam niezłą anomalię...no bo proszę popatrzeć:
Świętokrzyski Klub Alpinistyczny

Minus pięć na termometrze, a tu platforma z Sambą się wolno toczy...a naokoło lud się tłoczy, niczym w Dzień Procesji. Z tuzin zgrabnych Dziewcząt wywija tyłkami, ful profeska: krągłości z przodu i z tyłu, uśmiechy, cekiny, szkiełka, makijaże, wisiorki i pióropusze - a wszystko w łomocie żywych bębnów...czy jest lepsza nagroda za pracowicie spędzone przedpołudnie??

Z linii frontu
dr know

(C) 2004 - 2025. Herman & Zioło, Ksawię