|

|
:: Artykuły :: |
Święta w Kamieńcu czyli eśkaSkład wspina się, pije, lata i burdeluje...
Cieszy mnie bardzo fakt że Koledzy dali się namówić na świąteczną wycieczkę w Niewiadome - bo wyjazd był syty, pod każdym względem.
I tak to, bladym, wielkosobotnim świtem ekipa w składzie:
Herman
(nasz człowiek od wyniku sportowego)
GÅ‚owa
(nasz człowiek od rozrywki i ewentualnego wypłacania z czoła)
Lechu
(nasz człowiek od ambicji i powiększania wykazu)
oraz dr know
(Kierownik Forewer)
ruszyła w wyśmienitych humorach załadowaną skodzianą w kierunku południowo-wschodnim. Podkreślenia wymaga fakt, że nikt się nie spóĽnił na miejsce swojej zbiórki- co w obecnych abnegackich czasach jest rzadkością.
Na miejscu byliśmy po niecałych trzech godzinach (dokładnie to 2:48), a zdążyliśmy zatankować i święconkę skołować (znaczy się alko kupiliśmy) - tak, tak wcale to nie jest aż tak daleko - spokojnie można jeszcze kwadransik urwać, gdyż poranne mgły nie pozwalały cisnąć adekwatnie do wesołego nastroju jaki panował w bryce.
Nie pozostało nic innego jak naprzeć - a że Brać po zimie wygłodzona to i szybko po skałach się rozpierzchła.
Pierwsze zdziwienie to mega_tarcie - niby mamy w Kielcach Ciosową, Tumlin i Wykień - niby to też piaskowiec, ale zupełnie inny - nie ta gramatura, a i przede wszystkim nie ta rzeĽba, ukształtowanie i formacje - nie ma ci u nas takich pochylni gdzie o powodzeniu decyduje tylko i wyłącznie skradanie drobnymi kroczkami po "stopniach". Nie ma takich obłych i szerokich rys gdzie siada tylko czeski friend nr 5 (czasem też 4ry) i największy Kaziowy heks w poprzek.
Drugie zdziwienie to wypchnięcia, we wszystkich odmianach - mamy coś podobnego na drodze Cieć w Rakach w Zelejowej III, ale o ile to u nas ewenement, o tyle w kamienieckich piachach to chleb powszedni i klucz do sukcesu - polecam kolegom pompować - nas tricepsy drugiego dnia nieco ciągnęły.
Na pierwszy ogień poszła Kursowa II - idealna na początek - drogi nie za długie (3-4ry gęste wpinki), nie za trudne, za to charakterystyczne dla rejonu - same rajbungi.
Oblaki i rajbungi na Kursowej II
Szybko skompletowaliśmy po trzy linie i wszyscy równie szybko zasmakowaliśmy porażki na Dragonie - niby tylko VI.2+, ale jakieś takie magiczne;-). Do tej drogi polecam przystawić się jako 10tej, 15stej kiedy to już człek nabierze wiary, że "to" utrzyma i ze z "tego" da się wyjść.
Następny cel to Krowia Turnia i jej okazała północna ściana, miejscami tylko mokra - tu spędziliśmy resztę dnia.
Północna ściana Krowiej
Drogi padały bez ceregieli jedna po drugiej, z przedziału trudności V-VI.1 - i prawie wszystkie są godne polecenia - absolutne klasyki rejonu. Krowia Droga - Vka o tatrzańskim klimacie, Prawa Płyta (VI+) - wspaniałe wspinanie po krawądkach, Krowi Środek (za VI-) wiodący filarkiem z bambułkami, Filar Jaworskiego - absolutny hit - to tylko niektóre z linii godnych polecenia.
Filar Jaworskiego za VI w wykonaniu Lecha Doktor walczy na Zacieciu Krowiej V
O wynik sportowy zadbał Herman fleszując drogę o wdzięcznej nazwie Le Var (za VI.2+).
Herman na Le Varze VI.2+
Flesz wydaje się być niezbędny, bo droga słabo w topo wrysowana, a i przebieg ma jakiś taki mętny. Po za tym najbardziej z wszystkich dróg które padły przypomina "tradycyjne wspinanie" - ot klamki w przewieszeniu. Warto zajrzeć na druga stronę Krowiej i zrobić Kacyrka za VI (kto nie umie trawersować w kuckach, ten nie zada), oraz Ostrą Profuzję (VI.1). Drogi krótkie ale ciekawe - zwłaszcza Profuzja dostarcza niesamowitych wrażeń.
I tak ot na wspinaniu przerywanym łykami piwka dzień pierwszy strzelił - Libacyjka wieczorna nadciągała wielkimi krokami;-).
Obóz rozbiliśmy (a jakże, spaliśmy w namiotach, pomimo taniej możliwości agroturystcznej - wszak za dychę można było nabyć pięć leżajskich fullów) tuż pod południowymi ścianami Krowiej w zacisznym, płytkim kociołku. Zaletą miejscówki była bliskość oraz spłacheć śniegu idealnie nadający się na lodówkę.
Lodówka
Co tu dużo kryć, alko popłynęło strumieniem, tak że w granicach 21szej osiągnęliśmy ten błogosławiony stan szczęśliwości gdzie gadka toczy się gładko, tematy galopują, myśli jeszcze bardziej... . Bibka stała pod znakiem Peace & Love - awantur nie było, choć pełnej zgody w poruszanych kwestiach również - Głowa odpłynął (jak to sam mówi - "zawiesił się"), Herman się pospał (zmęczył się chłopina bawiąc w Wyrwidęba) więc z Lechem dorżnęliśmy imprezkę do końca.
A w Niedzielę od rana dylematy - wiedzieliśmy że czas trzeba przestawić, ale w którą stronę to już nie bardzo;-). Zegar pokazywał 7:20 i rozgorzała dyskusja - Głowa twierdził na ten przykład, że trzeba cofać i dlatego on pierdoli sytuację i śpi jeszcze dwie godziny. Na szczęście ostał się jeden Leżajsk i rozjaśnił pod kopułką - po wspólnym wysileniu szarych komórek trójca myślących ustaliła Prawdę i skopała leniucha z wyra.
Nasyceni i skasowani sobotą leniwie rozpoczęliśmy wspinanie na Eigerku, Słonecznej Turni i Bąblu. Eigerek to ciekawa, nieduża skałka u stóp Słonecznej - niby taka niepozorna, ale w pamięć zapadła. To tu zrobiłem swojego najlepszego flesza (Muminki VI.1+, notabene sympatyczna droga) wyjazdu, to tu rozegrał się największy komediodramat, to tu przy silnym wsparciu słów ogólnie uznanych za obraĽliwe oraz decybeli nadrobiłem braki w wyszkoleniu wspinaczkowym kolegi Głowy;-).
Komediodramat rozegrał się na drodze Bulinki - ot krótkie VI.1+ z jedną wysoka wpinką i przewieszonym dojściem do niej.
Lechu przy wysokiej wpince na Bulinkach
Doktor na wyjęci z Bulinków
Ta wysoka wpinka właśnie uśpiła moją czujność - zakonotowałem sobie że wpięcie do niej rozwiązuje wszystkie problemy - jakże się myliłem - było odwrotnie;-). Po krótkich deliberacjach robić czy nie Lechu naparł - szybko przedarł się po klamach w przewieszeniu i wykonał zbawienne klik - od tego momentu droga zmienia charakter i poprzez fantastyczne prze-balansowanie wyprowadza w wyjściowy rajbung. I tam właśnie odpalił Lechu i leciał, leciał (widziałem jego wyraĽny kontur na tle błękitnego nieba), leciał.......aż wylądował mi dupskiem na prawym płucu i wątrobie. No Panie i Panowie jakby sam Feliks Savon mi sierpa na korpus zapodał (dla niezorientowanych - owy Feliks to 4ro-krotny bokserski Mistrz Olimpijski w wadze ciężkiej - rodem z Kuby) - zdołałem tylko wysapać: "ale...mi....kurwa.....przyjebał", opuścić Partnera, po czym przez kilka minut dochodziłem do siebie.
Jak doszło do tej sytuacji zbada specjalna komisja śledcza (mam kilka teorii), niemniej jestem poważnym kandydatem do tytułu "Spoter Roku";-). A i moja wcale nie ukrywana homofobia nabrała całkiem realnych podstaw - no sory, ale męska dupa będzie mi się kojarzyć już wyłącznie z bólem;-)))))).
Potem podziałaliśmy na Słonecznej, gdzie Herman nie mógł zapalić na VI, więc pociągnął spokojnie lecące obok VI.1;-) - o którym za pochlebnie się nie wyrażał. Ja zgodnie z Lechem nie zdałem piątki z plusem - zupełna abstrakcja nijak nie szło się wpasować - po dłuższym, lecz bezowocnym kminieniu spróbowałem desperacko pociągnąć i odpadłem - krótko ale boleśnie dla łokcia. Lechu na tej drodze cudów dokonywał (wstawiał się, obracał, próbował wczołgać) i tez się nie wpasował;-) - ale nie mamy się co martwić - umyślny mi doniósł, że i pewien sławny wspinacz krakowski miał tam problemy. Zrobiliśmy jeszcze w zespole (Lechu prowadził i z czego był dumny: nie magnezjował) Rysę za V+ na własnej asekuracji - w tym czasie Herman z Głową oddawali się namiętnie burdel-ingowi. Potem obiadek pod głazem i wspinanie po małych formach bez liny - na Bąblu, Słonecznej od północy, na Kursowej I-szej i II-giej. Herman po kilku próbach uporał się z problemem o wdzięcznej nazwie Pucek za V4, co wg tabelki w szmatławcu MG przelicza się na VI.2/2+BU lub 6c/c+Fb - mała rzecz a cieszy.
Zadowoleni, nasyceni, obolali, z pokasowanymi rękami, z upatrzonymi drogami na przyszłość zapakowaliśmy się do bryki i relaksacyjnym tempem dotelepaliśmy się na po 22giej do Kielc.
I to by było na tyle świątecznej relacji.
dr know
Praktyczne uwagi/spostrzeżenia.
- Do Kamieńca jest tylko 205 km - to naprawdę nie dużo - nie wiem czemu ubzdurałem sobie że jedzie się tam co najmniej 4 godziny i nigdy wcześniej się tam nie wybrałem. Trasa to: Kielce - Tarnów - Pilzno - Jasło - Krosno - Odrzykoń.
- Miejscówka niezwykle urodziwa pod względem turystycznym również - okazały zamek (wielkości prawie Ogrodzieńca i zbudowany a jakże z piaskowca - ciekawe jakie to cudne skały rozebrano na budulec) oraz Rezerwat Prządki na wyciągnięcie ręki winny zaspokoić każdą nie wspinającą się towarzyszkę życia.
- Skała jakże odmienna od ogólnie znanej i używanej, a co za tym idzie również "egzotyczne" wspinanie - fascynaci szpona i buły mogą się srodze zdziwić (choć i masywne pociągnięcia się trafiają). Po za tym polecam wybrać się tym którzy zamierzają na Hejsze uderzyć - skała może trochę inna (twardzsza) i gęściej obita, niemniej pozwoli rozczmychać się w rajbungowym wspinaniu - na naukę w Hejszy może nie być "miejsca";-).
- Polecam zabrać sporo plastra, bo skała żre skórę - nawet nie tyle na opuszkach (te jeśli ktoś regularnie ładuje na piaskowcowych klamach "U Hermana" nieĽle się trzymają) co globalnie - jeden nieostrożny ruch przy przepychaniu liny przez ringa zjazdowego i krew się leje aż na pierwsze rzędy;-). Z tego samego powodu polecam do wspinu długie spodnie i koszulkę z długim rękawem jeśli nie napieramy w czystym przewieszeniu.
- Skala trudności - nie ma się co sugerować - niby obowiązuje krakowKurtyki, ale z racji odmiennego charakteru wspinania nie do końca jest adekwatna. Na własny użytek proponuję skalę dwustopniową: robię i nie_robię - niezależnie od cyferki;-).
- To cośmy liznęli to tylko część wspinania w Kamieńcu - działaliśmy na skałach poniżej zamku - są jeszcze skały na których stoi Zamek no i słynne Prządki w których było 300 dróg. Piszę było bo w latach '90 usunięto wszystkie ringi - zostają dds-y, wędka i żywce rzecz jasna.
- Piwo - hitem jest Karpackie Mocne Jasne (9 voltów) - spożyłem dopiero w domu w Lany Poniedziałek (po Stokówce) i jestem pod wrażeniem.
- Topo - MG nr 19 (obejmuje tylko skały pod zamkiem) - mam i mogę chętnym użyczyć - ale w niektórych miejscach słabo czytelne. Mam jeszcze Przewodnik Jacka Czyża kompleksowo opisujący cały rejon - niestety z '93 roku i nie ma tam nowości.
|
|
|
|
|